|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BosmAnka
Gaduła
Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:22, 24 Wrz 2008 Temat postu: Bosman |
|
|
Witajcie.
Czytam to forum od jakiegoś czasu, nie przebrnęłam jeszcze przez wszystkie wątki, ale już dało mi bardzo dużo wiedzy. Bardzo się cieszę Agnieszko, że je założyłaś, naprawdę jest potrzebne.
Nasza historia jest taka:
Mój Bosman to golden retriever, 31-go sierpnia skończył 4 lata.
W zeszłym roku wczesnym latem zaczął mieć problemy z wypróżnianiem. Po wizycie u lekarza i USG okazało się, że ma skupiska guzów na jelicie, tuż obok odbytu. Guzy zostały wycięte, rany pooperacyjne się ładnie zagoiły. Badanie histopatologiczne wykazało chłoniaka, ale badania USG po operacji wykazały, że pozostałe narządy są czyste.
Przez rok było wszystko w porządku.
Pod koniec sierpnia zaczęłam mieć wrażenie, że powiększył mu się brzuszek. Po kilku dniach wrażenie zamieniło się w pewność i pojechałam do El-Wetu. I tu miałam szczęście w nieszczęściu - absolutnym przypadkiem trafiłam na dyżur dr Micunia, który momentalnie w sposób całkowicie naturalny przyjął nas jako swoich pacjentów i prowadzi od tamtej pory. USG wykazało powiększoną wątrobę, nacieki nowotworowe na większości prawego i części lewego płata wątroby i dużą ilość płynu w jamie brzusznej. Biopsja płynu z jamy brzusznej nie wykazała komórek nowotworowych, tylko stan zapalny. Kolejna biopsja - tym razem wątroby - niestety wykazała chłoniaka. W międzyczasie brzuszek bardzo się powiększył, Bosmanowi ciężko było się poruszać, był osowiały.
Zaczęliśmy chemię. W ciągu tygodnia po pierwszej chemii nastąpiła niewiarygodna zmiana - cały płyn z jamy brzusznej się wchłonął (porównanie wagi Bosmana przed i po wykazało, że było go 6kg!), a pies odzyskał całą swoją wcześniejszą energię. Leczenie znosi bardzo dobrze, nie ma absolutnie żadnych negatywnych objawów, ani po zastrzykach z Vincristiny ani po czerwonej kroplówce. Jedynie sierść mu zmatowiała.
Jesteśmy teraz po czwartej chemii. USG zrobione w poniedziałek wykazało ogromną poprawę (wręcz niewiarygodną po miesiącu leczenia, jak stwierdziła pani doktor, która je robiła) - wątroba niepowiększona, nacieki nowotworowe, które zajmowały dużą część powierzchni wątroby przekształciły się w pojedyncze, kilkunastomilimetrowe zmiany. Dr Micuń w opisie wpisał, że nastąpiła całkowita remisja.
Trudno wyrazić, jak się cieszę z takich efektów leczenia. Ale nie potrafię przestać myśleć o tym, że jest to choroba nieuleczalna, taki wyrok, ponury cień, który cały czas krąży gdzieś wokół nas i czeka, aby znów uderzyć.
Jak Wy sobie z tym radzicie?
Pozdrawiam,
BosmAnka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
mala_czarna
Moderator
Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 1829
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 7:49, 25 Wrz 2008 Temat postu: Re: Bosman |
|
|
BosmAnka napisał: |
Jak Wy sobie z tym radzicie?
Pozdrawiam,
BosmAnka |
Nie wiem jak inni, ale ja, po 2 latach i 3 miesiącach walki z chłoniakiem, właściwie już niczemu się nie dziwię, niczego nie oczekuję. Na samym początku leczenia pan doktor powiedział, że daje jej jakiś rok życia. Póki co, przechytrzyliśmy nowotwór o caluteńki rok Ta choroba, jak już gdzieś wspomniałam, to jak siedzenie na bombie zegarowej, nigdy nie wiadomo, kiedy wybuchnie. Nauczyłam się cieszyć tym, co jest teraz. Jak patrzę na moją Wikunię, to dziękuję Bogu, że trzyma się tyle czasu, że jest w świetnej formie. Wczoraj byłyśmy na Białobrzeskiej na chemii. W pokoju, w którym podaje się kroplówki i chemię, siedziała pani w średnim wieku, z kotkiem. Spoglądałam na nią ukradkiem, jak przytula kotka i cicho płacze...
Później, pod sam koniec chemii, troszkę rozmawiałyśmy. Kotek ma chłoniaka, a w ciągu 3 dni, stan zwierzątka drastycznie się pogorszył. Powiedziałam jej, że nie wolno się załamywać, że moja Wikunia żyje już z tym nowotworem ponad 2 lata, i dzielnie się trzyma. Nawet nie wiecie, jaką jej to sprawiło ulgę. Powiedziała, że dałam jej troszkę nadziei, że i u niej nastąpi poprawa. Nie wierzyła, że moja suczka jest chora, bo zupełnie na to nie wygląda
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jola
Gaduła
Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:35, 25 Wrz 2008 Temat postu: Jola |
|
|
Mała-czaerna ma rację-tak trzeba się nauczyć z tym żyć i obcować.
My też na początku tylko ryczałyśmy(z m-c) nie mogliśmy się przyzwyczaić do tej myśli ,że nie uleczalny :cry:
Ale nie martw się czytałam gdzieś ,że od 10-20% jest uleczalny
Twój piesek jest młody,silny a nóż on będzie w tych 10-20%
Nasz sunia to już babcia i dr.Jagielski nie stosuje jej chemii silnej(agresywnej) bo u nas szans już nie ma (wiek ponad 14 lat) ale poprzez to leczenie sunia ma konfort życia niesamowity-jak zdrowy pies.
U Twojego pieska jeszcze jest wszystko możliwe wyleczenie też
Głaski dla psinki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BosmAnka
Gaduła
Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:49, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Siedzenie na bombie zegarowej to jest to określenie, którego mi brakowało... Dokładnie oddaje to co czuję.
Mam poczucie, że macie rację i że muszę się nauczyć z tym żyć i cieszyć tym co z Bosmanem dostajemy od losu. Ale to jest bardzo trudne, może po prostu potrzebny jest czas. Wydaje mi się, że dużym krokiem w kierunku zaakceptowania tej sytuacji było utworzenie wątku na tym forum. Bardzo długo się wahałam, opisywałam nasze zmagania z chorobą na forum goldenowym, ale napisanie tutaj wydawało mi się być takim ostatecznym przyznaniem do nieuleczalnej choroby...
Wiem, że są ludzie i psy, które są w gorszej sytuacji, ale tak trudno to przyjąć...
Pozdrawiam,
BosmAnka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fender
Gaduła
Dołączył: 18 Kwi 2008
Posty: 604
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 13:56, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
kazdy z nas z chloniakiem siedzi na tej bombie, albo moze inaczej mowiac chodzi po polu minowym i liczymy, ze zadna z min nie wybuchnie i tak do przodu
zajrzyj do naszego watku, zobacz nasze filmiki z Fenderem, one nam dodaja sily jak jest gorzej
nam tez ludzie teraz nie wierza, ze Fender ma taka bombe w sobie, ale na BIalobrzeskiej zawsze staram sie mowic ludziom, ktorzy wlasnie sie o chorobie dowiaduja jak sobie z tym radzic
pamietam jak sama przezylam szok w styczniu 2008, wtedy nie wiedzialam o tym forum, teraz podobnie jak mala_czarna zyjemy cieszac sie kazdym dniem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnieszka
Nowicjusz
Dołączył: 23 Wrz 2008
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:58, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
a ja chyba nie radzę sobie wcale. To spadło tak nagle - i choroba i pies w moim przypadku. Bez jakiegokolwiek przygotowania. Czasem nie zdaję sobie sprawy z jego stanu, a czasem idę za nim i gardło mi ściska, kiedy chwieje się na opuchniętych nogach...
ponoć wiara czyni cuda, więc wierzmy póki starczy sił
z moich psich doświadczeń wynika, że dopóki pies nie wie, że jest chory - jest zdrowy. My wiemy, ale on nie - i wszystko jest w miarę dobrze. Kiedy uświadomi sobie chorobę - to koniec. Codziennie mówię Benkowi, że jest starym symulantem i że się wygłupia. Może pomoże...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mala_czarna
Moderator
Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 1829
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią 7:03, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
BosmAnka napisał: |
Wiem, że są ludzie i psy, które są w gorszej sytuacji, ale tak trudno to przyjąć...
Pozdrawiam,
BosmAnka |
Wiem, ale nie wolno się poddawać.
Trzeba walczyć do momentu, w którym będzie się miało świadomość tego, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby piesek żył. Nic innego zrobić nie możemy. Ja, kiedy po raz pierwszy przeczytałam wynik biopsji byłam załamana. Przejrzałam mnóstwo stron w internecie, rozmawiałam z lekarzem, i to wszystko nie napawało mnie optymizmem. Ale nie wolno się załamywać, musimy jakoś pchać ten wózek, chociaż i tak cały ten ból dotyka przecież bezpośrednio pieska, a nie nas.
Kurcze, nie powinnam tam pesymistycznie z rana pisać!
Bosmanka! Trzymaj się, trzeba wierzyć, że wszystko będzie dobrze
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mala_czarna dnia Pią 7:03, 26 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jola
Gaduła
Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:54, 27 Wrz 2008 Temat postu: Jola |
|
|
Z tego co dzisiaj dr.wet tu u nas powiedział to przed podaniem chemii powinno się odrobaczyc .bo później za dużo lekow ,oslabienie i nie powinno się odrobaczac chyba że w takiej sutuacji jak my jesteśmy.
Ja ze 2 m-ce temu coś zauważylam ruszającego się i dr.Kasia z Białobrzeskiej w W-wie kazala zbadac kupki żeby upewnic się czy na pewno jest konieczne odrobaczenie bo sunia ma za poważną chorobę żeby od tak ją odrobaczac-ale wtedy nic nie wykryto i nie kazano ją odrobaczac.
Aż do dziś jak zanioslam ten człon tasiemca,który w torebce jeszcze sobie pelzał-jak ziarnko ryżu
Trzeba bardzo dokladnie oglądac kupole naszych pieskow.Jak to napisała moja Agata-udajemy że nie patrzymy jak robi a później lecimy i grzebiemy
Głaski dla Bosmana ma takie wzniosłe imię
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata
Gaduła
Dołączył: 22 Cze 2008
Posty: 1017
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: plock Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:34, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Wiem,że jest Ci ciężko ale pomyśl,że każdy z nas chciałby usłyszec,że piesek ma całkowitą remisje...trzeba cieszyć się z tego,że jest dobrze,że piesek jest z tobą,że żyje normalnie...to,że chłoniak w większości przypadków jest nieuleczalny nie znaczy,że w każdym a twój psiak bardzo ładnie sobie poradził po4 chemiach...trzymamy kciuki za Bosmana!!!!!!!!!!!!!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BosmAnka
Gaduła
Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:48, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Dzięki za wsparcie! Wiem, że mamy dużo szczęścia w nieszczęściu i uczę się cieszyć tym co mamy, a nie rozpamiętywać to co straciliśmy. I tak nieśmiało mam nadzieję, jak chyba każdy z nas, że może będziemy w tych 10%...
Wystraszył mnie dzisiaj trochę skubaniec, bo 3 razy zwymiotował. Na szczęście okazało się, że nie pogryzł dokładnie suszonego ścięgna i jak pozbył się zbyt dużego połkniętego kawałka to mu przeszło.
Czy Waszym pieskom zmienił się charakter albo stosunek do innych ludzi w czasie choroby/ leczenia? Bosman był zawsze charakterologicznie typowym goldenem, szalonym, zwariowanym, pełnym energii, uwielbiał wszystkich ludzi, na ulicy zaczepiał wszystkich przechodniów. Odkąd zaczęliśmy jeździć na te wszystkie badania, biopsje, wlewy itp. bardzo się zmienił. Nadal ma dużo energii, ale nie jest już taki szalony, spoważniał, robi wrażenie jakby wydoroślał, dużo bardziej się mnie pilnuje. A przede wszystkim stracił zupełnie zainteresowanie innymi ludźmi. Zmiana jest ogromna - wcześniej na ulicy podbiegał do prawie każdego przechodnia, teraz mija ich obojętnie. Wcześniej szalał z radości jak ktoś zwrócił na niego uwagę, teraz jak ktoś chce go pogłaskać to podchodzi nieufnie, na miękkich łapach i z podwiniętym ogonem. Wydaje mi się, że przez te zabiegi stracił zaufanie do ludzi, że nikt mu nic złego nie zrobi. Te zabiegi są na pewno dla niego nieprzyjemne, a on przecież nie rozumie, że to dla jego dobra.
Pozdrawiam,
BosmAnka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata
Gaduła
Dołączył: 22 Cze 2008
Posty: 1017
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: plock Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:11, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Sunia sie zrobiła bardziej towarzyska-choc zawsze była tam gdzie my i jakoś tak widac bardziej ze nie lubi zostawac sama...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mala_czarna
Moderator
Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 1829
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 8:54, 29 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
BosmAnka napisał: |
Czy Waszym pieskom zmienił się charakter albo stosunek do innych ludzi w czasie choroby/ leczenia?
Pozdrawiam,
BosmAnka |
Moja Wiki zrobiła się straszną przylepą, ale tylko w stosunku do domowników. Nigdy nie przepadała za innymi ludźmi, ale teraz niemal w ogóle nie pozwala dotknąć się komuś obcemu. Chodzi za nami krok w krok, a już mojej mamy nie odstępuje nawet na chwilę.
Natomiast niesamowicie zmieniło się jej podejście do innych psów. Kiedyś lubiła się bawić i biegać z innymi pieskami, a teraz, mało tego, że zupełnie przestała na nie zwracać uwagę, to zrobiła się agresywna. Nie pozwala się powąchać, a już 2 razy zdarzyło się, że pogryzła jamnika na osiedlu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mala_czarna dnia Pon 8:55, 29 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
mariola09
Gość
|
Wysłany: Pon 17:02, 29 Wrz 2008 Temat postu: ika |
|
|
Coś w tym musi być,gdy moja Ika jeszcze żyła też straciła zainteresowanie innymi psiakami-nawet swego najlepszego kumpla gnała. Za to jeśli chodzi o stosunki rodzinne byla niesamowita! Tak cudownie szukała bliskości,wykorzystywała każdy najmożliwszy moment aby się do nas tulić.I te jej spojrzenie w oczy,które mówiło że mi ufa....Gdy musiałam robić jej zastrzyki nawet nie drgnęła. Teraz minął tydzień jak odeszla a ja ciągle mam przed oczami jej wzrok. Bardzo mi jej brakuje,była moją najlepszą przyjaciółką,znała najskrytsze sekrety.Trzymam kciuki za Wasze biedne pieski i szepczcie im codzień do uszka jak bardzo je kochacie-chociaż te cwaniaki i tak o tym wiedzą :wink: .Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jola
Gaduła
Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:55, 29 Wrz 2008 Temat postu: Jola |
|
|
Wierzę Mariola jak Ci ciężko :cry:
Takie życie,my też odejdziemy-jedno co jest na tym świecie równe :wink:
Nasza sunia ma ponad 14 lat (10 z nami)moje córki mają 24 i 23 lata-to ona jest dla mnie jak trzecia "córka",jest moją pomocnicą w wychowywaniu tak trudnego okresu dojrzewania u dzieci. One z nią zamykały się w pokoju i powierzały jej swoje "wszystko" co nie mogły lub nie chciały nam powiedziec.
Ona ich wysłuchała,nikomu nie powiedziała,tuliła się i uspokajała
Jest tak wdzięczna,tak ułożona i mądra- a w tej chorobie jak dzidziuś-ciągle z nami,ciągle pieszczoty,glaski,tulańce,ttp ufa nam to widac
I za to ją jeszcze bardziej kochamy my i dzieci(już teraz dorosłe).
Więc staram choc trochę Ciebie zrozumiec-i wczuc się .
Przykro jest i to bardzo :cry:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mala_czarna
Moderator
Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 1829
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 18:14, 06 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Co z Bosmanem? Jak się czuje? Martwi mnie takie cisza na Forum...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|