|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
CaraBella
Gaduła
Dołączył: 05 Lut 2014
Posty: 1101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice W-wy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:12, 17 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Bardzo mi przykro. Jestem w szoku. Rozumiem, że Zarka to piesek w zaawansowanym wieku, ale czy te nowotwory nie mogą dac spokoju? U nas chloniak został przypadkowo zdiagnozowany u Belci też jak pojechałam na wizytę przed czyszczeniem zębów. Może los da wam jeszcze trochę wspólnego czasu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Gosia i Szczepan
Gaduła
Dołączył: 25 Wrz 2017
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:39, 18 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Dziekuje Dziewczyny za wsparcie. Z Zarka tak sobie, chociaz zaczela dziubac jedzenie. Ze mna gorzej w tym wszystkim.
Powiedzcie prosze, czy dr Jagielski operuje? Bo Hildebrand raczej nie, albo rzadko.
Jutro zadzwonie ma Bialobrzeska, po konsultacji z hepatologiem.
Byc moze utnie moj zapał, ale pomyślałam, ze moze jesli pluca sa czyste, serce zdrowe, to co stoi na przeszkodzie operacji? Wielkosc guza? Ponoc mozna wyciąć 75% wątroby. Wiek? 15 lat, ok, ale jesli wyniki poza powiazanymi z rakiem sa okej, Zara dotychczas w dobrej formie, bez chorób przewlekłych. Czy mamy nie robic operacji, bo sie nie oplaca? Byc moze sa inne czynniki, o ktorych się dowiem, przeciwko zabiegowi. Ale chce powalczyć. Bez leczenia na pewno dlugo nie pociagniemy. A tak może uda nam sie cos wyszarpac. Hildebrandowi do konca nie ufam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JoRew
Gaduła
Dołączył: 16 Lip 2017
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 21:14, 18 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Nie wiem na pewno, ale generalnie na Białobrzeskiej operują - więc spróbować warto. Tyl że, z tego co wiem, przez telefon nie konsultują za bardzo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gosia i Szczepan
Gaduła
Dołączył: 25 Wrz 2017
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:24, 18 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Spoko. Bedzie trzeba, pojade do Warszawy. Wolałabym aby dr J operowal. Innych operatorów mamy we Wro. Jutro przedzwonie i wyblagam termin.
Dzieki Asiu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JoRew
Gaduła
Dołączył: 16 Lip 2017
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 22:36, 18 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Chcę jeszcze napisać, że historia z Zarą i z Maliną poruszyły mnie bardzo - otworzyły się wspomnienia i jest mi smutno.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JoRew
Gaduła
Dołączył: 16 Lip 2017
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 9:06, 20 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Wiesz coś już więcej Gosiu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
CaraBella
Gaduła
Dołączył: 05 Lut 2014
Posty: 1101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice W-wy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:47, 21 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Gosiu, nie wiem czy jest to dobra strategia upierać się przy ewentualnej operacji u dr J. Nie wiem czy on operuje i jeśli tak to czy robi to wystarczająco często aby mieć odpowiednią wyprawę. Poza tym Zarka będzie osłabiona więc taka daleka podróż może ja jeszcze bardziej osłabić. Ja osobiście bym się bała. Ale rozumiem brak zaufania do miejscowych wetow- to trudna sytuacja.
Daj znać jak coś będziesz wiedzieć. Trzymam kciuki z Zare.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gosia i Szczepan
Gaduła
Dołączył: 25 Wrz 2017
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:56, 22 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
I ja nie dostaję powiadomień Dziękuję, że pytacie.
Sprawa wygląda tak. Byliśmy z Zarką w piątek u dr Glińskiej, hepatolog. Początkowo powiedziała, że guz wielki, w prawym płacie, więc źle. W prawym płacie są naczynia krwionośne, przewody pęcherzyka żółciowego, więc tu się z reguły nie operuje. Ale wzięła ją na stół, zrobiła usg, był też gastroenterolog, bo jak się okazało, dla nich, mimo doświadczenia, to też nieczęsty przypadek, rak wątroby. Na usg dr zobaczyła, że na 99% to nowotwór złośliwy. Tak jej wskazują jakieś kanaliki i ukrwienie. Wierzę, że zajmując się tylko wątrobą wie, co mówi. Chcieli zrobił BAC, ale mogą wbić się na max 2 cm, a guz był w zasięgu dopiero od 4 cm. Biopsja gruboigłowa byłaby zbyt bolesna. Na usg dr zobaczyła jednak, że guz, choć jest w prawym płacie, to jest w pewnej odległości od naczyń krwionośnych. Istniałaby szansa na usunięcie go z marginesem tkanki. Jednak, aby potwierdzić lokalizację guza potrzebny jest rezonans, jesteśmy umówieni dopiero na 09.11.
Drugim warunkiem operacji jest brak przerzutów do płuc. Oto z kolei ja się martwię bardzo, bo skoro guz jest taki szybki i agresywny, to szybko i agresywnie mógł się "przerzucić" na płuca. Dr powiedziała, że zrobią Zarze zdjęcie płuc rezonansem, ale zastanawiam się mocno, czy nie pstryknąć jej tych płuc teraz, bo niepewność mnie zeżre. A jeśli okaże się, że płuca są zajęte, to nie ma sensu już jej wtedy usypiać i poddawać MRI.
Biopsja jedynie wtedy pokazałaby, co to za guz i czy nadaje się na steryd, czy leki cytostatyczne. A czy chciałabym Zarze podawać chemię? Nie wiem. Zależy o ile przedłużyło by jej życie. Jeśli podobnie, to nie. Jeśli różnica będzie choć kilka tygodni, to może. Ale boję się zadzwonić umówić na rtg, jak ognia.. poza tym dziś może przerzutów nie być, a za 2 tygodnie już tak..
Zarka czuje się różnie. Ale widać spadek formy. Apetyt ma wybiórczy. Nagle przestaje jeść, już nic nie chce, najczęściej kurczaka. Zdarza się jej wymiotować, dziś widziałam, że z trudnością wskoczyła na sofę. Czasem jest żywa, rześka, a czasem leży w kącie plackiem. Ja po tygodniu wylewania łez, nie mam sił już płakać. Teraz "tylko" ściska mnie w środku...
Aha, jeszcze jutro mam wizytę w Neovecie, muszę oznajmić Hildebrandowi, że walczymy, przynajmniej póki nie mam rtg. Dr Glińska to jego dobra koleżanka, mam nadzieję, że mimo iż postawił na Zarze krzyżyk, to jednak będzie nas wspierał w okresie do badań, ewentualnie po.
Brałam pod uwagę dr J, bo nie wiedziałam, że nasi z UP tak chętnie podejmą się walki. Dr powiedziała, że widzi, że Zara jest w dobrej formie poza rakiem i tymi objawami, mimo wieku, więc jest o co powalczyć. Operować Zarę będzie jak coś, dr, który już ją operował, dobry chirurg.
Zastanawiam się jeszcze, czy guz jest pierwotny, tak, jak zakładają, czy wtórny. Za pierwotnym przemawia wielkość oraz w obrazie usg widziany jeden guz, przerzuty bywają rozsiane. Zara miała tez przerost drobnoguzkowy, więc coś się mogło zezłośliwić.
Ale ma też różne zmiany zbagatelizowane, jak guzek na oku niby narośl (nadanej mu nazwy nie pamiętam), nadziąślaki, może to stąd..
Jeszcze rokowania. Najbardziej optymistyczne: wycinamy zmianę, Zara żyje jeszcze długo i kiedyś odchodzi z innego powodu - trudno w to uwierzyć. Jeśli guz jest nieoperacyjny to steryd lub chemia, a Zarka ma kilka miesięcy do pół roku. W razie obecnych przerzutów mniej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gosia i Szczepan dnia Pon 12:10, 22 Paź 2018, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JoRew
Gaduła
Dołączył: 16 Lip 2017
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto 12:54, 23 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Gosiu,
trochę długo trzeba czekać na ten rezonans
rozumiem, że nie ma opcji, żeby robić operację bez rezonansu?
A co z obkurczeniem guza?
Przykro mi - ciągle coś, nie możesz odetchnąć...
U mnie Misza też ma problemy z jedzeniem, ale wląśnie odebrałam wyniki
wątroby i tarczycy, i są dobre. Więc wydaje się, że albo to psychika,
albo przetoka zatok przyodbytniczych, która mu się zrobiła dzień przed moim wyjazdem na urlop. Mam nadzieję, że to ostatnie i że to opanujemy,
bo prawdę mówiąc miałam ostatnio taką myśl, że jego też tracę...
I jak ty napisałaś o Zarce, to ja nawet na głos nie chciałam wypowiadać, że u nas z Miszą też nie do końca wiadomo co się dzieje.
Trzymajcie się - czas zawsze jest policzony niestety I ciągle
ściska w dołku na samą myśl o tym ((
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gosia i Szczepan
Gaduła
Dołączył: 25 Wrz 2017
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:05, 23 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Długo, chociaż i tak ponoć krótko.. :/
Nie ma możliwości operacji bez rezonansu. Jak napisałam, guz jest w płacie w którym przebiegają główne naczynia, żółciowe, krwionośne, żyła wrotna. Jeśli się okaże, że guz na nie nacieka, to nic nie zrobią. Bez sensu Zarę będzie otwierać.
Z obkurczeniem? A on się może obkurczyć? Czytałam, że można przyhamować rozrost, ale że obkurczyć nie wiem, chyba, że konkretny guz, konkretną chemią. Bo po sterydach słabo.
Spędziłyśmy z Zarką razem 1/3 mojego życia. To dużo. Nie pamiętam już jak to jest bez niej. Nie pamiętam, a właściwie nie wiem, jak to jest wracać po pracy do domu, w którym nie ma Zary, bo ona jest ze mną dłużej niż ja pracuję zawodowo. Jestem zrozpaczona. Niby wiem, że któregoś dnia moment rozstania musiałby nastąpić. Ale nigdy nie jest się na to gotowym i pogodzonym. Ja mam do siebie żal, że mogłam zgłosić się na badania szybciej niż po roku. Mogłam ją przebadać przed sanacją pyszczka pół roku temu i może guz byłby mniejszy, bez przerzutów. A tak to odpoczywałam od wizyt w klinice po Szczepku, potem przeprowadzka, upalne lato, ciągle miałam pretekst. Z mojego lenistwa Zara ma teraz mniejsze szanse. Albo i żadne.
A to przy zatokach przyodbytniczych też psiak może stracić apetyt? Oby, bo jest to na tyle drobna sprawa, że byłoby to ulgą. Nie tracisz Miszy mam nadzieję, ale pamiętaj o profilaktyce. Szczególnie im chłopak jest starszy. Ja też za Was trzymam kciuki, oby to była jakaś pierdoła..
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gosia i Szczepan dnia Wto 13:06, 23 Paź 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
CaraBella
Gaduła
Dołączył: 05 Lut 2014
Posty: 1101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice W-wy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:38, 23 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Nie znam się na guzach itp. Ale jak Belcia zachorowała na histiocytoze to miała guza w plucu i kojarzę że jak potem miala kolejnego RTG to była mowa że guz jest jakby mniejszy, co dr J zinterpretowal jako efekt działania lomustyny. Więc może obkurczenie jest możliwe? Pewnie duzo zalezy od jego rodzaju, umiejscowienia i struktury, ale może czasem chemia tak działa?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gosia i Szczepan
Gaduła
Dołączył: 25 Wrz 2017
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:54, 23 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Chemia tak. U ludzi też przecież tak jest. Ale po sterydach chyba nie do końca. Chociaż nie znam się. Zapytam może Hildebranda. Ciekawa jestem w ogóle jego reakcji na naszą walkę. Która może skończyć się wraz ze zdjęciem rtg.
Ale do chemii w przypadku wątroby musi być konkretny rodzaj raka. Tak zrozumiałam. Inaczej steryd.
"Nowotwory wątroby są guzami rzadkimi, stanowią one 0,6–1,5% spośród wszystkich nowotworów u psów"
Albo mamy takie "szczęście" albo to jednak guz wtórny.
Jeszcze jedno. Ornipural. Myślicie, że może wspomóc wątrobę? Wiele o nim pisałyście, ale ponieważ Szczepan nie miał problemów z układem trawiennym i próby wątrobowe były ok, to zarejestrowałam jedynie nazwę. Trudno to w PL kupić.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gosia i Szczepan dnia Wto 14:25, 23 Paź 2018, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
CaraBella
Gaduła
Dołączył: 05 Lut 2014
Posty: 1101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice W-wy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:32, 23 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
U nas działał rewelacyjnie, może gdyby nieco wcześniej był podawany intensywnie, dałoby się wrócić do lomustyny. Ale skórne wybroczyny itd. dało się cofnąć. Nie wiem niestety jak on działa przy nowotworze zlokalizowanym w wątrobie:(.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hunter
Gaduła
Dołączył: 16 Sty 2018
Posty: 474
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:23, 23 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Gosiu nic niestety nie umiem doradzić. Nie znam się na nowotworach wątroby Jestem jednak przekonana że o wszystko zadbasz najlepiej jak tylko można.
Nie zarzucaj sobie niedbałości! Na niektóre sprawy nie mamy niestety wpływu, a obwinianie siebie w takich sytuacjach jest częste. Dbasz o Zarkę i zawsze dbałaś.
Ornipural działał na Hunterka cudownie. I szybko. Gdy o nim czytałam to wielu podawało głównie przy różnych schorzeniach wątroby, często wspomagająco przy nowotworach. Tutaj jednak pewnie ważne jest jak umiejscowiony jest guz i co powoduje.
Trzymam kciuki żeby udało się wyrwać trochę czasu dla Was!
Informuj nas. Jestem z Wami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gosia i Szczepan
Gaduła
Dołączył: 25 Wrz 2017
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:07, 24 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
No więc przyspieszamy. Wczoraj dr H rozmawiał ze mną zupełnie inaczej, ustaliliśmy, że walczymy. I wszystko byłoby pięknie, gdyby potem nie okazało się, że morfologia leci na łeb, na szyję. Więc nie czekamy na rezonans do 08.11 na klinikach, ale w zaprzyjaźnionej klinice zrobi nam tomograf inny lekarz. Rozdzielczość nie jest taka extra, jak na UP, ale powinno wystarczyć, a my nie mamy czasu. Bez konsultacji kardiologicznej Zara będzie jutro znieczulona, więc się boję, jak cholera.
Teraz oglądam ją na kamerce. Zamontowałam dziś pierwszy dzień. W bardzo prosty sposób, kamerka z laptopa, ale wystarczy, aby widzieć, że Zara więcej chodzi po mieszkaniu niż śpi.. trochę mi smutno, że jest sama...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|